sobota, 31 stycznia 2009
czwartek, 29 stycznia 2009
Clark Gable i Jean Harlow grają razem

Źródło: Światowid nr 38 (475) - 17.09.1933, str.15
środa, 28 stycznia 2009
Typki

Dorożkarzy nazywają w Warszawie „sałaciarzami". Nie potrzeba dodawać, że żyją oni stale na stopie wojennej z szoferami, utważając ich za największych swoich wrogów. Dorożki warszawskie są czyste i eleganckie, choć już nie dorównują przedwojennym. Zdawało się przez jakiś czas, że dorożki znikną zupełnie z ulic Warszawy, teraz jednak wobec upadku automobilizmu zaczyna się ich renesans.
Uliczny sprzedawca jest najpopularniejszą figurą w śródmieściu. Sprzedaje książki, grzebienie, podwiązki, lusterka, „najnowsze wynalazki", zachwalając krzykliwym głosem, od rana do nocy swój tani towar. A ludzie przystają, oglądają i kupują, zwłaszcza, że sprzedawca zawsze zapewnia ich, że jest to towar kupiony na licytacji za bezcen. Przeważnie jednak jest to ostatniorzędna tandeta, nie warta funta kłaków. Ale ludzie muszą żyć, więc też na Marszałkowskiej i na Nowym Świecie wciąż słychać okrzyki: „Do słodkie gruszki i jabłka, do szaliki i skarpetki, za jedne 50 groszy".
Wystarczy spojrzeć na minę tego człowieka, aby zrozumieć, że reprezentuje on zawód w całym tego słowa znaczeniu nieintratny. Któż bowiem dzisiaj posługuje się posłańcem, w erze telefonów, telegramów i swobody towarzyskiej. Któż dzisiaj do swojej ukochanej posyła dyskretne bileciki, skoro każdej chwili bez długich ceregieli może się z nią umówić, bez zbytecznego pośrednictwa.. Więc posłaniec siedzi bezczynnie i śpi.
Za rosyjskich czasów dozorcy kamieniczni czuli na sobie ciężką rękę najeźdźcy, który nie pozwalał na żadne żarty, kazał im od rana do nocy pilnować domu i zamiatać ulice. W niepodległej i zjednoczonej Polsce stróże przemianowali się przedewszystkiem na „dozorców", zaprzestali dyżurów w bramie, zamiatania ulic i wywalczyli sobie różne przywileje, tak, że dzisiaj łatwiej usunąć z posady wysokiego dygnitarza, aniżeli stróża. Z tem wszystkięm wśród typków Warszawy reprezentują oni wysoką klasę, szczególnie ci przedwojenni. Zdobycie stanowiska dozorcy jest marzeniem chłopów podmiejskich. Chętnie też płacą oni wysokie odstępne, aby tylko znaleźć się w „dyżurce".
Źródło: Światowid nr 5 (494) - 27.01.1934, str.17
poniedziałek, 26 stycznia 2009
Nowe odznaczenie Prymasa Polski

Źródło: Światowid nr 5 (182) - 28.01.1928, str.4
niedziela, 25 stycznia 2009
Elekcja króla cygańskiego w Warszawie

Z popisów śpiewnych, które odbyły się po wyborze króla: grupa wykonawców z głośną śpiewaczką cygańską Tamarą (na pierwszym planie).
Protoprezbiter Teodorowicz dokonywa religijnego aktu koronacji nowego króla cygańskiego.
Senatorowie cygańscy w oficjalnych strojach, przed głosowaniem na nowego króla.
Źródło: Światowid - 10.07.1937, str.4
piątek, 23 stycznia 2009
"Szwejk" na scenie krakowskiej

Źródło: Światowid nr 5 (287) - 08.02.1930, str.5
czwartek, 22 stycznia 2009
Warszawa w 75-lecie Powstania Styczniowego

Weterani na przyjęciu u P. Prezydenta R.P. na Zamku warszawskim. Zdjęcie przedstawia moment przy witaniu się P. Prezydenta R.P. z weteranką ppor. Marią Fabianowską. Obok P. Prezydenta R.P. stoi mjr. Wł. Dunin-Wąsowicz, sekretarz gen. Komitetu Obchodu 75-lecia Powstania Styczniowego.
Weterani r. 1863 r. na uroczystej akademji w 75-tą rocznicę Powstania w sali Rady Miejskiej. Siedzą od lewej: ppor. Fabianowska, por. Wandalli, ppor. Nałęcz-Łążyński, por. Bronikowski i inni. Poza weteranami stoją podchorążowie w mundurach z 1831 r.
Marszalek Śmigły-Rydz dekoruje orderem Polonia Restituta weterankę Lucynę Żakowską.
Z okazji 75-lecia Powstania Styczniowego otwarto w Warszawie w Muzeum Narodowem wystawę dzieł Grottgera, nieśmiertelnego ilustratora tego Powstania. Na zdjęciu Marszałek Śmigły-Rydz na wystawie grottgerowskiej. Obok stoją gen. Kołłątaj Srzednicki i rektor Jastrzębowski.
Weterani na grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie. W środku por. Wandalli, obok gen. Wieniawa-Długoszowski.
Weterani u p. Marszałkowej Piłsudskiej. W pośrodku p. Marszałkowa Piłsudska. Obok Marszałek Śmigly-Rydz, u dołu córki Marszałka Piłsudskiego: Wanda i Jadwiga.
Hołd młodzieży warszawskiej weteranom z 1963 r. w sali Resursy Obywatelskiej.
Weterani pod Krzyżem Traugutta na stokach Cytadeli. Zdjęcie przedstawia moment przemówienia gen. Wieniawy-Długoszowskiego. Krzyż stoi miejscu, na którem został stracony dyktator Traugutt.

Obchód 75-tej rocznicy Powstania Styczniowego w Warszawie przemienił się — jak to już wiadomo z pism codziennych — w kilkudniowe wielkie uroczystości. Rozpoczęły się one już w piątek dnia 21 bm. zjazdem z całej Polski tych weteranów Powstania, którym stan zdrowia pozwolił na daleką podróż do Warszawy. Niestety, nie wszyscy mogli przyjechać, mimo bardzo serdecznego zaproszenia warszawskich gospodarzy i zapewnienia sędziwym bojownikom troskliwej opieki przez czas pobytu w stolicy. Z 53 żyjących w Polsce weteranów powstania stawiło się na uroczystości warszawskie blisko dwudziestu. To wszakże i tak poważna liczba, jeżeli weźmiemy pod uwagę., że żaden z weteranów nie ma obecnie poniżej dziewięćdziesięciu lat! Wzruszającym szczegółem jest, iż przybył do Warszawy najstarszy z żyjących weteranów, Stanisław Łężyński, liczący obecnie 98 lat, zamieszkały stale w Janikowie, w Wielkopolsce. Program zjazdu weteranów i przebieg obchodu rocznicy powstania był niezwykle uroczysty, dzięki udziałowi najwyższych dostojników państwowych. Przez dwa dni stolica tonęła w powodzi flag państwowych, któremi udekorowano zarówno gmachy państwowe, główne ulice, a także i domy prywatne. Z szeregu punktów programu należy wymienić: przyjęcie weteranów przez Pana Prezydenta Rzplitej na Zamku, uroczysta msza św. żałobna za dusze zmarłych uczestników Powstania w warszawskim kościele garnizonowym,, akt hołdu młodzieży dla weteranów, jaki odbył się w salonach Resursy Obywatelskiej, złożenie przez delegację weteranów wieńca na Grobie Nieznanego Żołnierza, złożenie wieńca pod Krzyżem Traugutta, odwiedzenie i złożenie wieńca przez weteranów w Belwederze, a dalej; dwie Akademje w sali Rady Miejskiej: jedna zorganizowana przez Towarzystwo Miłośników Historji, druga przez Komitet Organizacyjny Uroczystości. Pozatem powstańców przyjmowano śniadaniem, wydanem przez pana Premjera w Prezydjum Rady Ministrów oraz bankietem, wydanym przez Prezydenta Miasta. Wreszcie popołudniową herbatką przyjęła powstańców p. Marszałkowa Piłsudska. Pięknym akcentem, kończącym uroczystości, było nadanie powstańcom jednego z najwyższych odznaczeń państwowych, a mianowicie orderu Polonia Restituta.
Niewątpliwie najbardziej podniosłym momentem uroczystości była chwila, gdy do powstańców przemawiał Wódz Naczelny, marszałek Śmigły-Rydz. Stanęli wówczas naprzeciw siebie ostatni z tych, którzy czynem zbrojnym w tragicznych czasach porozbiorowych udowadniali krwią swoją, iż Polska nigdy nie zginęła - i Naczelny Wódz wielkiej, potężnej armji Polski Niepodległej. — „Poprzez dzieje naszego Narodu — mówił marszałek Śmigły-Rydz — dąży niestrudzona, nieśmiertelna sztafeta pokoleń, niosąc honor i wielkość Narodu. Wy, bez tchu w piersiach dobiegliście do nas, by naszym dłoniom powierzyć tę wielkość i honor... Niechaj sztafeta pokoleń dąży nieprzerwanie naprzód!" Te piękne, jakże po żołnierskuwypowiedziane, proste, a równocześnie głębokie słowa Wodza, na długo wszystkim słyszącym je, utkwiły w pamięci.
Niemniej piękną w swem symbolicznem znaczeniu była chwila złożenia przez powstańców wieńca na grobie Nieznanego Żołnierza, Był późny zimowy wieczór... Na Placu Marszałka Piłsudskiego, przed oświetloną pochodniami kolumnadą Grobu zebrały się oddziały wojskowe, organizacje społeczne. Powiewał las sztandarów. We wzruszającej ciszy rozległy się tony Hymnu Narodowego. Delegaci powstańców przyjęli od podchorążych wieniec i złożyli go na marmurowej płycie, kryjącej szczątki tego żołnierza, który w Wielkiej Wojnie, i wojną 1920 roku dokończył wielkiego dzieła, rozpoczętego w roku 1863 przez garstkę „szaleńców"...Najbardziej jednak serdeczny i wzruszający do głębi serca nastrój panował na uroczystości hołdu młodzieży warszawskich szkół, składanego powstańcom w sali Resursy Obywatelskiej w sobotę dnia 22 bm. Uroczystość ta zgromadziła ponad tysiąc osób. W przeciwieństwie do wspaniałych bankietów i oficjalnych przyjęć — tutaj panował nastrój niemal rodzinny; wpłynęło na to przede-wszystkiem to, iż dwa „oficjalne" przemówienia, przewidziane przez program tej uroczystości, wygłosili przedstawiciele młodzieży, uczennica i uczeń gimnazjalny. Uczennice obdarowały wszystkich obecnych weteranów bukietami biało-czerwonych kwiatów i złożyły im mnóstwo upominków, wśród których znajdowały się takie „rodzinne" i bardzo młodzieńcze, jak... słoiczki konfitur i modelik polskiego samolotu. To też nie dziwnego, że na sędziwych twarzach powstańców, a także i wielu z obecnych ukazywały się serdeczne łzy prawdziwego wzruszenia. Wszakże tutaj dopiero, tak bezpośrednio, zetknęli się weterani Powstania z naszą młodzieżą, tą, która urodziła się i wychowuje już w wolniej, niepodległej Ojczyźnie. Wspomniany „rodzinny" charakter uroczystości ośmielił bardzo młodzież, to też wkrótce obiegła ona weteranów, prosząc o opowiadania z czasów Powstania. Weterani nie skąpili wspomnień. Widziało się wówczas wzruszające i piękne sceny — padały słowa urywane, pochodzące z głębi serc, oparte na przeżyciach dziesiątek lat we wspomnieniach i rozpamiętywaniach... Najserdeczniej garnęli się młodzi do weterana Walentego Milczarskiego, postaci bardzo popularnej w Warszawie. P. Milczarski był w Powstaniu kawalerzystą. Pochodzi z owych bardzo nielicznych rodzin, w których całe pokolenia walczyły z bronią w ręku o wolność Polski. Dziadek p. Milczarkiego walczył pod Kościuszką, ojciec jego otrzymał Virtuti Militari w Powstaniu Listopadowem. P. Milczarski i dwaj jego bracia walczyli w Powstaniu Styczniowem, a syn jego w wojnie bolszewickiej r. 1918-20. A więc cztery pokolenia w walce... o Polskę...
Snuły się więc długie opowiadania i pozostaną napewno na zawsze w sercach młodych, którzy ich słuchali, jako najpiękniejsza, najbardziej żywa karta historji naszego Narodu...
Źródło: Światowid nr 5 (703) - 29.01.1938, str.11-12
Snuły się więc długie opowiadania i pozostaną napewno na zawsze w sercach młodych, którzy ich słuchali, jako najpiękniejsza, najbardziej żywa karta historji naszego Narodu...
Źródło: Światowid nr 5 (703) - 29.01.1938, str.11-12
środa, 21 stycznia 2009
Maruszeczko skazany powtórnie na śmierć

Źródło: Światowid nr 10 (708) - 05.03.1938, str.11
wtorek, 20 stycznia 2009
Marsz. Piłsudski w Krynicy

Marsz. Piłsudski w powrotnej drodze z Krynicy do Warszawy. Wracając po krótkim odpoczynku w Krynicy do Warszawy, Marsz. Piłsudski przyjął w wagonie na stacji kolejowej krakowskiej przedstawicieli miejscowych władz cywilnych i wojskowych m.i. dow. O.K. gen. Wróblewskiego (1) i wicewoj. Ducha (2), oraz pozwolił naszemu fotografowi na dokonanie zdjęcia.
Źródło: Światowid nr 2 (179) - 07.01.1928, str.12
niedziela, 18 stycznia 2009
Strajk tramwajowy i telefonistek w Warszawie

Strajk telefonistek w Warszawie. Zdjęcie nasze przedstawia telefonistki, pełniące straż przy wejściu do gmachu Tow. Cedergren, nie wpuszczające ani nie wypuszczające nikogo.
Źródło: Światowid nr 6 (79) - 06.02.1926, str.12
piątek, 16 stycznia 2009
Ślub hr. Tarnowskiej z hr. Potockim

Źródło: Światowid nr 3 (285) - 25.01.1930, str.4
czwartek, 15 stycznia 2009
Koniec karjery Degrelle'a

Źródło: Światowid 27.04.1937, str.2
środa, 14 stycznia 2009
Pojazd przyszłości

Źródło: Światowid - 16.05.1937, str.10
wtorek, 13 stycznia 2009
Oficerowie polscy w komisji mandżurskiej

Źródło: Światowid nr 3 (388) - 16.01.1932, str.14
poniedziałek, 12 stycznia 2009
Sztuka, która zeszła z afisza w Paryżu

Afisz, zapowiadający premjerę sztuki teatralnej p.t. „Hitler" na scenie teatru „de Belleville" w Paryżu.
Jean Dulac w roli Hindenburga, obok Georges Norel, jako Hitler.
Źródło: Światowid nr 23 (617) - 06,06,1936, str.11
niedziela, 11 stycznia 2009
„Jazda na Wystawę" w Teatrze „Rewja" w Dworze Huggera na P. W. K.

Niezwykle miłym obrazem zarówno pod względem muzycznym jak i dekoracyjnym oraz artystycznym jest „Perła". Muzyka jest kompozycją znakomitego kompozytora i dyrygenta Zygmunta Wiehlera, część wokalną z dużem wyczuciem i umiejętnie wykonuje p. Głowacka, strona zaś choreograficzna — w tym obrazie najważniejsza — spoczywa na barkach a raczej nóżkach zgrabnych i sympatycznych gerlsach p. Tacjany Wysockiej. W numerze dzisiejszym podajemy scenę z efektownej „Perły" oraz u góry cały zespół p. Tacjany Wysockiej w popisowym obrazie „Bimbambula".
Źródło: Światowid nr 33 (262) -10.08.1929, str.3
sobota, 10 stycznia 2009
Na polsko-niemieckiej granicy

Pogranicze polsko-niemieckie ma dla państwa polskiego szczególniejsze znaczenie. Pragnąc z wszystkimi sąsiadami żyć w spokoju, Rzplita nie może jednak zapomnieć, że wojny i w dzisiejszym stanie rzeczy są możliwe. Ale i w czasie pokoju te kresy zachodnie winny pozostawać pod baczną opieką tak rządu, jak społeczeństwa naszego. Długie dziesiątki lat trwający proces przymusowej germanizacji tych ziem nie tylko pozostawił nam w spadku znaczny procent ludności niemieckiej, ale sprawił również, że obok Niemców lojalnie spełniających obowiązki obywateli polskich są i tacy, którym ciągle jeszcze marzą się dawne czasy. Statystyczne i duchowe odniemczanie Wielkopolski i Pomorza poczyniło wewnątrz kraju już poważne postępy, im bliżej jednak granicy niemieckiej, tem mniej w niektórych kołach niemieckich jest istotnego pogodzenia się z nowym stanem rzeczy ustanowionym przez Traktat Wersalski. Wiadomo, że w r.1920 bolszewicy równocześnie z akcją, zmierzającą do zdobycia stolicy wtargnęli właśnie do tych pomorskich kresów, licząc na niechęć pewnej części ludności niemieckiej do nowego państwa polskiego. Tem większego znaczenia jest fakt, że energiczny wojewoda pomorski doktor Wachowiak chce rządzić nietylko z poza swego biurka w Toruniu, ale i na podstawie własnych spostrzeżeń na miejscu robionych.
Służba urzędników celnych i funkcjonarjuszy Policji Państwowej Województwa Śląskiego w punkcie granicznym w Łagiewnikach (pow. Świętochłowice) jest bardzo ciężka. Trzeba bardzo skrupulatnie badać paszporty i bagaże podróżnych, jadących tramwajem lub samochodem, by nie narazić skarbu państwa na szkodę i nie dopuścić do Polski niepożądanych obcych.
Orkiestra Policji Państwowej wita wojewodę dra Wachowiaka przy bramie triumfalnej miasta Działdowa.
Służba urzędników celnych i funkcjonarjuszy Policji Państwowej Województwa Śląskiego w punkcie granicznym w Łagiewnikach (pow. Świętochłowice) jest bardzo ciężka. Trzeba bardzo skrupulatnie badać paszporty i bagaże podróżnych, jadących tramwajem lub samochodem, by nie narazić skarbu państwa na szkodę i nie dopuścić do Polski niepożądanych obcych.
Orkiestra Policji Państwowej wita wojewodę dra Wachowiaka przy bramie triumfalnej miasta Działdowa.
Źródło: Światowid nr 2 (23) - 10.01.1925, str.2
piątek, 9 stycznia 2009
Łuck - gród kresowy

Źródło: Światowid nr 2 (544) - 12.01.1931, str.24
czwartek, 8 stycznia 2009
Na marginesie Kongresu Eucharystycznego w Kartaginie

Dyplomaci watykańscy. Kardynał-sekretarz stanu Pacelli (1), kard. Gasparri (2) i arcyb. Pizzardo (3). Szczególnie kard. Gasparri, który przez długie lata kierował polityką Watykanu, może być śmiało nazwany twórcą odrodzenia Państwa kościelnego.
Kongres Eucharystyczny w Kartaginie. W Kongresie tym, którego otwarcie nastąpiło dnia 8 b.m., wzięła udział także pielgrzymka polska pod przewodnictwem Jego Eminencji kardynała dra Hlonda (1) i ks. biskupów Przeździeckiego, Łukomskiego, Radońskiego, Okoniewskiego i Kubickiego. Na fotografji widzimy uczestników pielgrzymki w czasie przejazdu przez Rzym. Gości wśród nich ambasador Polski przy Watykanie hr. Przeździecki (x).
Modlitwa Prymasa Polski. Kardynał Prymas ks. Hlond trwa na modlitwie przed odprawieniem Mszy pontyfikalnej w Belwederze (Tunis) i Komunją dzieci. (Zdjęcie to nadesłane od specjaln. korespondenta „Światowida" pocztą lotniczą).
Dzieci u Stołu Pańskiego. Na kongres Eucharystyczny przybyło także mnóstwo dzieci z całego świata. Przystąpiły one do Komunji świętej, którą otrzymały z rąk ks. Prymasa Hlonda. (Od specjalnego korespondenta „Światowida").
Źródło: Światowid nr 19 (301) - 17.05.1930, str.8
wtorek, 6 stycznia 2009
Telewizja i telekinezja w przyszłej wojnie

Wkrótce po ogłoszeniu pierwszych prac Marconiego nad telegrafją bezdrutową, pojawiły się przeróżne projekty praktycznego jej zastosowania. Przewidywano, że skoro można za pomocą fal Hertza działających na odległość zamknąć obwód elektryczny, zaś prąd wzmocnić przez amplifikatory, to da się również z oddali uskutecznić niemal każdy elektryczny lub mechaniczny proces, a więc wysadzić w powietrze minę, wprawić w ruch lub zatrzymać maszynę i t.d. Mimo to, jednak minęło więcej czasu, aniżeli przypuszczano, zanim te pomysły zaczęły się stawać rzeczywistością. Przeszkodę stanowiło to, że do lat ostatnich energja fal dochodzących do miejsca odbioru była nazbyt mała, ażeby mogła wykonać większą pracę, że nie umiano wysyłać fal o ściśle oznaczonej długości, co ma rozstrzygające znaczenie, że wreszcie nie było zabezpieczenia przeciw rozmyślnemu lub chociażby przypadkowemu osłabieniu lub znoszeniu fal przez interferencję z falami wysyłanemi przez obce aparaty nadawcze. Dziś jednak dzięki lampom katodowym mamy możność wzmocnić energję w sposób prawie nieograniczony. Wynaleziono również „sita", które dopuszczają do odbiornika tylko fale określonej długości i ponadto z pośród nich te jedynie, które następują po sobie w oznaczonych i tylko nadawcy i odbiorcy wiadomych odstępach czasu. Można więc zapobiec temu, by fale wysyłane przez nieprzyjaciela nie unicestwiły naszych, lub nie wywołały przygotowanych przez nas efektów w niewłaściwej chwili, Radjotechnika posunęła się dość daleko i umie dziś kierować z oddali statkami, samolotami i czołgami, umie strzelać z dział pozostawionych bez obsługi, potrafi wyrzucać bomby z samolotów lub torpedy z łodzi podwodnych, wysłanych przeciw nieprzyjacielowi bez żadnej załogi. Mówimy tu o wynikach doświadczalnie osiągniętych. Znane są bowiem eksperymenty przeprowadzone w Ameryce ze statkiem wojennym „Iowa", sterowanym z brzegu przez radjo a wykonywującym dokładnie Wszystkie żądane obroty. We Francji, w Anglji i w Ameryce demonstrowano przed władzami wojskowemi samoloty, które bez załogi odrywały się od ziemi, podnosiły, szybowały na dowolnej wysokości, zakreślały ósemki i czyniły looping w pełnej zgodności z wolą obserwatorów.
Wszystkie te doświadczenia stwierdzają, że sterowanie aeroplanem przez radjo wyszło już z okresu doświadczalnego, a stało się praktycznie wykonalne. Większą wartość zaczepną tym radjo-wehikułom odbiera jednak ta okoliczność, że nie mogą się one oddalić poza obręb pola widzenia operatora. Gdyby np, radjo-samolot miał gdzie lądować poza okręgiem widzenia operatora, to mógłby osiąść na dachu jakiegoś budynku, na drzewach lasu lub w środku rzeki, albo też w pełnym pędzie uderzyć o zbocze góry. Prawdziwie cenne wyniki zostaną osiągnięte wtedy dopiero, gdy obydwa wielkie odkrycia: telewizja i telekinezja zostaną zaprzągnięte do wspólnej pracy, gdy nietylko będziemy mogli kierować z oddali samolotem, czołgiem czy łodzią podwodną, lecz jednocześnie dokładnie widzieć je i ich otoczenie.
Wyobraźmy sobie, że radjo-samolot posiada również „oczy elektryczne", które to oczy transmitują przez radjo obraz wszystkiego, co się znajduje w ich polu widzenia operatorowi, znajdującemu się gdzieś w kwaterze odległej choćby o setki mil. Załączona rycina przedstawia nam właśnie taki przyszły samolot wojskowy kierowany przez radjo i zaopatrzony w soczewki, które, zbierają promienie z sześciu różnych kierunków, t.j. czterech stron świata, góry i dołu. Impulsy są przesyłane operatorowi do kwatery na ziemi. Operator ma przed sobą sześć ekranów oznaczonych według kierunku jak wyżej. Każdy ekran odpowiada jednemu z tych oczu elektrycznych przytwierdzonych do aparatu w odpowiednich miejscach. Przypuśćmy teraz, że ten płatowiec przelatuje ponad terytorjum nieprzyjacielskiem. Podczas każdego mgnienia jego lotu operator oddalony o sto, dwieście, czy pięćset kilometrów będzie widział dokładnie co się odbywa wokoło płatowca tak akurat, jak gdyby siedział na jego pokładzie, mając na domiar tę wyższość, że dzięki swemu ekranowi będzie mógł patrzeć jednocześnie w sześciu kierunkach, czego żaden lotnik nie potrafi. Jeżeli pojawi się naraz z ponad chmury nieprzyjacielskiej aeroplan, aby napaść na niżej lecący nasz płatowiec, operator dostrzeże prędzej tego wroga ze swej odległości, aniżeli mógłby to uczynić lotnik znajdujący się na jego pokładzie i będzie mógł zastosować odpowiednie środki w celu uniknięcia niepożądanych skutków tego spotkania.
Jeżeli nasz radjo-telewizjo-samolot w ten czy w inny sposób wymknie się nieprzyjacielowi, można go będzie wówczas skierować do miejsca, gdzie ma rzucić bomby lub też czynić obserwacje. Operator będzie w stanie dostrzec wyraźnie kiedy jego samolot przybędzie do wskazanego miejsca. Samolot można zaopatrzyć w urządzenie wskazujące dokładnie miejsce wyrzucenia bomb, (gdy objekt będzie widzialny na ekranie w miejscu skrzyżowania się dwóch nici). Przypuśćmy, że nieprzyjaciel jest zbyt silny, że wielka ilość aeroplanów napada na nasz aeroplan i że niema możności ucieczki. Naówczas operator spowoduje, że nasz aparat zajmie się płomieniem i spali się. Szczątki jego spadną na ziemię bez pożytku dla nieprzyjaciela, przyczem żadne życie ludzkie utracone nie będzie.

eskadrami, W razie potrzeby będzie ich można użyć do ataku w pogoni za uciekającym wrogiem, do zdejmowania fotografji w powietrzu, słowem — przy każdej operacji wojskowej, tak zupełnie jak teraźniejsze aeroplany kierowane przez lotników. Przypuśćmy teraz, co łatwo przewidzieć — że nieprzyjaciel ma takie same maszyny lotnicze, wówczas bitwa zamieni się niejako w grę szachową, w której walczyć i ginąć będą jedynie maszyny, lecz tem nie mniej z punktu widzenia wojskowego te same wyniki zostaną osiągnięte.
Również dla celów pokojowych korzyści takiego nieomal żywego samolotu, będą niezmierne. W przyszłości stanie się rzeczą zwykłą przesyłanie poczty lotniczej bez żywej duszy na pokładzie. Każda sekunda lotu będzie jednakowoż dozorowana przez operatora urzędu pocztowego i sam samolot będzie kierowany do z góry upatrzonego celu.
Inż. Józef Pronowski

Źródło: Wynalazki i odkrycia nr 2/1927, str.14-16
poniedziałek, 5 stycznia 2009
niedziela, 4 stycznia 2009
"Komendancka chata"

Źródło: Światowid nr 13 (555) - 30.03.1935, str.3
piątek, 2 stycznia 2009
Film żydowski w Warszawie

Źródło: Światowid nr 35 (160) - 27.08.1927, str.4
czwartek, 1 stycznia 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)