poniedziałek, 18 lutego 2008

Hydrantem i gazami łzawiącymi

Do niedawna na demonstracje i demonstrantów ulicznych były tylko bardzo radykalne środki: szarża policji albo wojska konnego lub pieszego i ... salwy karabinowe. Środek niejednokrotnie nieproporcjonalnie radykalny w stosunku do samych zaburzeń i osiągający cel, jakim jest przywrócenie spokoju, ofiarami conajmniej zbędnemi. Potem przyszły pałki gumowe - środek już łagodniejszy ale także niejednokrotnie jeszcze za ostry. Postęp wymyślił nowe sposoby rozpraszania tłumów, bez brutalności i bez ofiar: puszczanie wody hydrantem i zapalanie gazów, broń Boże nie trujących, tylko łagodnie łzawiących. Efekt pożądany osiąga się bez ofiar, tłumy demonstrantów się rozchodzą, za chwilę wszyscy ludzie wracają do dawnej równowagi fizycznej, a nadto, przynajmniej, gdy te nowoczesne środki są jeszcze nowością, mają temat do rozmowy, wcale nie tragicznie nastrojonej. W Warszawie zastosowano poraz pierwszy hydranty i gazy łzawiące w niedzielę 8 b.m., gdy wszechpolska młodzież chciała brew zakazowi rektoratu urządzić wiec na dziedzińcu Uniwersytetu.

Żródło: Światowid nr 11 (344) - 14.III.1931, str. 10

Ciekawe, 8 marca 37 lat później studenci wiecowali w tym samym miejscu z podobnym efektem...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

No tak... ach ta młodzież wszechpolska :)
Blog zapowiada się fantastycznie ciekawie. Pozdrawiam :)