Po wojnie światowej znękana ludzkość szuka ukojenia i uspokojenia w metafizyce. Ci, którzy poszli najprostszą, a zarazem najbardziej celową drogą, doszli do odrodzenia religijnego, dzisiaj zwłaszcza w katolicyzmie święcącego triumfy. Ale niemałą jest liczba i tych, którzy błądzą po manowcach, raz szamocąc się wśród dramatycznych niepokojów, to znowu popadając w mimowolną śmieszność. Powstała rzesza samozwańczych "proroków" i "apostołów", pomiędzy którymi nie brak i "rycerzy przemysłu", żerujących na niezaspokojonych tęsknotach dzisiejszego społeczeństwa. Jednym z takich "apostołów" - nie chcemy rozstrzygać: w dobrej czy złej wierze - jest rozgłośny w całych Niemczech wędrowny kaznodzieja Gustaw Nagel. W wędrówkach swoich od morza północnego do Alp, od granicy polskiej do francuskiej pozyskał on już wielu wyznawców, chociaż głoszone przez niego idee są bądź powszechnie już znanemi prawdami, bądź też... dziwactwami. "Apostolstwo" jego obejmuje szeroki zakres: od spraw polityczno-gospodarczych, jak np. kwestja reparacyj wojennych, którą Nagel rozwiązuje... prosto, mówiąc: nie płacić nic - aż po sprawy... ortografji, w której jego nakazem jest: pisać tak jak się mówi. Oczywiście ten nowożytny "apostoł" współczesnych Niemiec ma siwą brodę i chodzi boso, nowoczesność swoją za to akcentując tem wyraźniej ogłoszeniem, zamieszczonem na drzwiach jego mieszkania w Arensee: wstęp 25 fenigów - dzieci i wojskowi do sierżanta płacą 10 fenigów. I może z całego tego "apostolstwa" Gustawa Nagla to ostatnie ogłoszenie jest najrozumniejsze. Jeżeli bowiem jego wyznawcy z rozmów z nim nie odniosą korzyści, to przynajmniej on sam za te wstępy po 15 fenigów od osoby może się przyzwoicie utrzymać. Nie powiększy więc i tak już olbrzymiej liczby niemieckich bezrobotnych...
Źródło: Światowid nr 5 (390) - 30.01.1932, str. 14
Źródło: Światowid nr 5 (390) - 30.01.1932, str. 14
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz