środa, 18 czerwca 2008

Przygoda sterowca R.33


Świat cały obiegła wieść o dziwnej przygodzie angielskiego sterowca R33. Uwiązany na lotnisku angielskiem w Pulham do jednego z tych masztów kotwicznych, o których pisaliśmy już nieraz i które szeroko są dziś w Anglji i Stanach Zjednoczonych stosowane do utrzymywania balonów sterowych, wielki ten statek powietrzny urwał się podczas wielkiej burzy w dn. 16 kwietnia i porwany wichrem poleciał nad morze Północne. Dziób sterowca, którym przymocowany był do swego gniazda, został rozerwany i jeden z wewnętrznych przedziałów gazu, na jakie podzielony jest systemem Zeppelina ten sterowiec, został zniszczony, zmniejszając przez to siłę podnośną sterowca. Szybkość wiatru przewyższała własną szybkość statku - statek żeglował tam, gdzie go niosło, stery przestały nań działać. Równowaga poprzeczna zachowywana była dobrze. Dowódca załogi por. Booth oczekiwał z zimną krwią momentu, w którym siła wiatru słabnąc pozwoli opanować stery. Tymczasem pozostawało czuwać nad równowagą, regulować wysokość zrzucając balast, podtrzymywać na duchu dwudziestu ludzi załogi i orjentować się jak najdokładniej w przestrzeni, by wiedzieć gdzie statek się w każdej chwili znajduje. l tak trwała podróż zabłąkanego sterowca przeszło dobę całą, gdy wreszcie osłabł wicher i porwany statek uległ rozkazom swych sterników i rozpoczął drogę powrotną. Radiotelefon rozniósł tę wieść radosną do portów lotniczych Anglji, Francji i Holandji, a po 30 godzinach lotu R33 zjawił się znowu nad lotniskiem w Pulham oczekiwany z niecierpliwością przez tłumy...
Fantastyczna ta przygoda, podobna do tej, która w roku ubiegłym przydarzyła się amerykańskiemu sterowcowi Shenandoah, skończyła się szczęśliwie na małej reperacji w warsztatach w Pulham.

Źródło: Lot Polski nr 21 - czerwiec 1925, str. 8

Brak komentarzy: