Jak już donosiliśmy, Marszałek Piłsudski wyjechał do Egiptu,celem poratowania zdrowia. Zamieszkał on w kuracyjnej miejscowości w Heluanie i to w willi, należącej do Polaka, nazywającej się „Iola". Przed willą postawiono honorowy posterunek wojskowy, jakkolwiek Marszałek Polski podróżuje incognito.
Piękna jest ta willa „Iola", zbudowana ongi przez egipskiego dostojnika Szanki Paszę. Pomimo, iż ziemię urodzajną trzeba było sprowadzać z daleka na wielbłądach (willa już bowiem leży na pustyni) — ma ona wyjątkowo duży i piękny ogród z ulubionemi przez Arabów sztucznemi grotami. Wielkie trawniki, wspaniałe palmy, nawet rzadkie w Egipcie rozmaite egzotyczne rośliny obok naszych opól i sosen i karłowatych brzóz z dalekiej Północy.
Marszałek czuje się doskonale w tem otoczeniu, nabrał optymizmu i humoru. W trakcie posiłków, spożywanych wspólnie z drem Woyczyńskim, lekarzem przybocznym i kpt. Lepeckim,
rozlega się przez cały czas jego śmiech. Marszałek rozwija wówczas swój wspaniały humor, raz poraz padają bon moty, właściwe jemu powiedzonka, trafne, choć sarkastyczne ujmowanie faktów.
Dostojny gość nietylko mieszka w polskiej willi, ale też cały pobyt urządził sobie po polsku. Zjada te wszystkie „egzotyczne" polskie potrawy, których Egipt nie widział z pewnością od czasu Faraonów, pije herbatę, przywiezioną z Warszawy, zagryza herbatnikami, przywiezionemi ze stolicy. Zaciąga się też dymem papierosów „marszałkowskich", których dostateczny zapas znajduje się w walizkach.
Nietylko jednak poświęca się dostojny pacjent wypoczynkowi. Pracuje on kilka godzin dziennie, ponieważ zupełnego wypoczynku nie rozumie. Całe kufry książek przybyły razem z nim do Heluanu i Marszałek zamyka się z niemi codziennie na kilka godzin. Jakie dzieło powstanie z tego obcowania Marszałka ze światem książek, to narazie tajemnica.
Piękna jest ta willa „Iola", zbudowana ongi przez egipskiego dostojnika Szanki Paszę. Pomimo, iż ziemię urodzajną trzeba było sprowadzać z daleka na wielbłądach (willa już bowiem leży na pustyni) — ma ona wyjątkowo duży i piękny ogród z ulubionemi przez Arabów sztucznemi grotami. Wielkie trawniki, wspaniałe palmy, nawet rzadkie w Egipcie rozmaite egzotyczne rośliny obok naszych opól i sosen i karłowatych brzóz z dalekiej Północy.
Marszałek czuje się doskonale w tem otoczeniu, nabrał optymizmu i humoru. W trakcie posiłków, spożywanych wspólnie z drem Woyczyńskim, lekarzem przybocznym i kpt. Lepeckim,
rozlega się przez cały czas jego śmiech. Marszałek rozwija wówczas swój wspaniały humor, raz poraz padają bon moty, właściwe jemu powiedzonka, trafne, choć sarkastyczne ujmowanie faktów.
Dostojny gość nietylko mieszka w polskiej willi, ale też cały pobyt urządził sobie po polsku. Zjada te wszystkie „egzotyczne" polskie potrawy, których Egipt nie widział z pewnością od czasu Faraonów, pije herbatę, przywiezioną z Warszawy, zagryza herbatnikami, przywiezionemi ze stolicy. Zaciąga się też dymem papierosów „marszałkowskich", których dostateczny zapas znajduje się w walizkach.
Nietylko jednak poświęca się dostojny pacjent wypoczynkowi. Pracuje on kilka godzin dziennie, ponieważ zupełnego wypoczynku nie rozumie. Całe kufry książek przybyły razem z nim do Heluanu i Marszałek zamyka się z niemi codziennie na kilka godzin. Jakie dzieło powstanie z tego obcowania Marszałka ze światem książek, to narazie tajemnica.
Żródło: Światowid nr 14 (399) - 02.04.1932, str.14
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz