sobota, 10 stycznia 2009

Na polsko-niemieckiej granicy



Pogranicze polsko-niemieckie ma dla państwa polskiego szczególniejsze znaczenie. Pragnąc z wszystkimi sąsiadami żyć w spokoju, Rzplita nie może jednak zapomnieć, że wojny i w dzisiejszym stanie rzeczy są możliwe. Ale i w czasie pokoju te kresy zachodnie winny pozostawać pod baczną opieką tak rządu, jak społeczeństwa naszego. Długie dziesiątki lat trwający proces przymusowej germanizacji tych ziem nie tylko pozostawił nam w spadku znaczny procent ludności niemieckiej, ale sprawił również, że obok Niemców lojalnie spełniających obowiązki obywateli polskich są i tacy, którym ciągle jeszcze marzą się dawne czasy. Statystyczne i duchowe odniemczanie Wielkopolski i Pomorza poczyniło wewnątrz kraju już poważne postępy, im bliżej jednak granicy niemieckiej, tem mniej w niektórych kołach niemieckich jest istotnego pogodzenia się z nowym stanem rzeczy ustanowionym przez Traktat Wersalski. Wiadomo, że w r.1920 bolszewicy równocześnie z akcją, zmierzającą do zdobycia stolicy wtargnęli właśnie do tych pomorskich kresów, licząc na niechęć pewnej części ludności niemieckiej do nowego państwa polskiego. Tem większego znaczenia jest fakt, że energiczny wojewoda pomorski doktor Wachowiak chce rządzić nietylko z poza swego biurka w Toruniu, ale i na podstawie własnych spostrzeżeń na miejscu robionych.

Służba urzędników celnych i funkcjonarjuszy Policji Państwowej Województwa Śląskiego w punkcie granicznym w Łagiewnikach (pow. Świętochłowice) jest bardzo ciężka. Trzeba bardzo skrupulatnie badać paszporty i bagaże podróżnych, jadących tramwajem lub samochodem, by nie narazić skarbu państwa na szkodę i nie dopuścić do Polski niepożądanych obcych.

Orkiestra Policji Państwowej wita wojewodę dra Wachowiaka przy bramie triumfalnej miasta Działdowa.

Źródło: Światowid nr 2 (23) - 10.01.1925, str.2

Brak komentarzy: