czwartek, 11 grudnia 2008

Strajk windziarzy w Nowym Jorku

W Nowym Jorku wybuchł strajk 5000 windziarzy, którzy niezadowoleni z dotychczasowych zarobków, zażądali podwyżki płac, a kiedy ich żądań nie uwzględniono, porzucili pracę i rozpoczęli demonstrować po ulicach. Strajk windziarzy sparaliżował całe życie w Nowym Jorku i rozgoryczył w najwyższym stopniu mieszkańców drapaczy chmur, zmuszonych wychodzić na 30-te czy 40-te piętro.
Zaznaczyć należy, że niebotyki właściwie schodów nie posiadają. Są wprawdzie schody, ukryte z tyłu, ale nikt ich nie używa, nikt nawet nie wie, gdzie się one znajdują. W Ameryce bowiem jeździ się tylko windą. Wind tych jest w każdym budynku kilka lub kilkanaście. W największych niebotykach specjalny urzędnik, siedząc w hallu, kieruje ruchem wind, mając na stoliku aparaturę świetlną pozwalającą mu zorjentować się, gdzie i na jakiem piętrze w danym momencie każda winda się znajduje. Niektóre z wind, t.zw. omnibusy, posuwają się od piętra do piętra, inne pośpiesznie biegną bez zatrzymania na wyższe piętra. Windy poruszają się z zawrotną szybkością, są całkowicie kryte, tak, że nic z nich nie widać. Zakończenie strajku windziarzy powitał Nowy Jork z entuzjazmem. Skończyły się bowiem koszmarne czasy chodzenia po schodach. Usłużne windy otworzyły znowu swoje wrota...

Gdy windy były nieczynne, wyciągano towary na wyższe piętra zapomocą lin.
Windziarz-ochotnik pełni swą służbę pod osłoną karabinów.

Źródło: Światowid nr 12 (606) - 21.03.1936, str.13

Brak komentarzy: