Dnia 12 b.m. kpt. Orliński odleciał z Katowic do Warszawy na swoim słynnym aparacie "P.6". Gdy samolot znajdował się w pobliżu Częstochowy spostrzegł on, że motor zaczyna działać nienormalnie, wobec czego postanowił wylądować na tamtejszem lotnisku. Było już jednak za późno, gdyż nagle nastąpił wstrząs, spowodowany oderwaniem się najprzód śmigła a później motoru od maszyny. Ponieważ opanowanie aparatu stało się niemożliwe, kpt. Orliński zdecydował się na wyskoczenie przy pomocy spadochronu. Po kilku sekundach, spadochron otworzył się i zaczął wolno opadać na las. Aparat tymczasem runął na ziemię, zaczepiając się o drzewa. Z tragicznej tej przygody kpt. Orliński wyszedł zupełnie bez szwanku tak, że mógł natychmiast o własnych siłach udać się na miejsce katastrofy. Opowiada on, że miał przeczucie katastrofy, ocaliła go jednak Jasna Góra. Cała Polska składa gatulacje kpt. Orlińskiemu z powodu jego cudownego ocalenia i życzy mu, aby podobna przygoda już nigdy mu się nie przytrafiła.
Źródło: Światowid nr 42 (375) - 17.10.1931, str.4
Źródło: Światowid nr 42 (375) - 17.10.1931, str.4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz